Images
ContributeFeedback
Contribute FeedbackBardzo wiele słyszałam o tej restauracji i od dawna planowałam wybrać się do niej. Szczerze mówiąc to teraz żałuje, że tak długo zwlekałam. Restauracja to klasa sama w sobie. Obsługa jest tu na bardzo wysokim poziomie. Jedzenie jest smaczne i ciekawie podane. Polecam zamowienie tatara. Miałam szczęście trafiać na najlepszego kucharza zajmującego się przygotowaniem tego dania i muszę powiedzieć, że zrobił z tego show.
Smaczne jedzenie, ogólne rozczarowanie. W okolicznych lokalach na tzw. Monciaku duży ruch jak na tę porę roku, natomiast u Kucharzy pusto po 5 minutach byliśmy jedynymi klientami. Zamówiliśmy: sałatkę Cezar poprawna, bez szału . W sumie w tym daniu trudno coś zepsuć, ale i trudno się nim wykazać. stek Szefa średnio dobrze zrobiony (bez krwi), bardzo smaczny. Ziemniaki z wody tylko poprawne, natomiast towarzyszący im buraczki wyśmienite. Nie polecam wybierać się do Kucharzy w porach późno wieczornych. Na piętrze jest jakiś klub, z którego dobiega muzyka i mocne basy. Toaleta w opłakanym stanie. Dodatkowo estetycznie mocno odbiega od standardu lokalu.
Sztuka teatralna z jedzeniem w tle.... Nie ma lepszego synonimu tego miejsca, może z uwagi na to, iż jest to jedno z niewielu miejsc w Polsce z tzw. live cooking. Nie wiem jak zostali potraktowani moi współ wcześniejsi recenzenci, ale ja mogę wypowiedzieć się o tym miejscu pozytywnie. Może trafiłem tam w dobrym czasie, bo było to jakieś... pół roku temu. Wchodząc do lokalu zostajemy jednocześnie narratorami sztuki kulinarnej, bo to od nas zależy przecież z zamówieniem, co będziemy obserwować. Jest gwarno i tłoczno, ale w tym przypadku pozytywne odczucie, bo stajemy się prawie sami kucharzami. Siedzimy przy ogromnym stole, a w sumie wyspie, która okala całą kuchnię, wszystko jest na oku. Dania otrzymujemy z każdej strony: raz od kucharza, raz kelnerki, czasem od samego właściciela P. Gessler, który dogląda czy smakuje i słucha konstruktywnych uwag nawet, z którymi może i się nie zgadza ; . Fajnie było widzieć jak na moich oczach, po zamówieniu chociażby buraków trze się je specjalnie dla mnie... albo lepi pierogi na moich oczach, jak to wszystko sprawnie wygląda, ten cały zlepek kucharski każdy wie co i jak ma robić. Jadłem też łososia w słodkim sosie, który otrzymałem od obsługi najpierw sama ryba do posmakowania, później krótki wywiad, potem wariacja z sosem na wierzchu, możemy spróbować każdego fragmentu dania (bardzo pozytywne z reguły zamawiając w lokalach coś w sosie otrzymujemy całe danie zakryte sosem... , polędwiczka fajna, dobrze wysmażona, z zasadami, nie jakaś tam pierwsza lepsza... co chwilę czujemy się osaczeni, dopieszczeni ... może My nie jesteśmy jeszcze przyzwyczajeni to tego typu luźnej atmosfery i kuchni na widoku , ale zdecydowanie polecam każdemu uczestnictwo w tym spektaklu, bo naprawdę warto!! A ceny? ... Zupełnie zdziwiony za przystawkę, dwie zupy, dwa dania i napoje otrzymałem rachunek na 150 zł... ktoś by powiedział, że dużo... dużo, jak na tego typu miejsce?
No cóż każdy z nas zna nazwisko Gessler. Ale proszę nie mylcie tej restauracji z Kuchennymi Rewolucjami Pani Magdy. Tu od drzwi wita was "Pan Prezes "i zaczyna się coś niesamowitego...Czujesz sie jak bys byl jedynym klientem w restauracji.Jedzenie przepyszne,atmosfera jedyna w swoim rodzaju.I pomimo obecnosci Gwiazdy Borysa Szyca w tej restauracji dodaje zdjęcie z bochaterami dnia,którymi sa kucharze.Szczesliwgo Nowego Roku zycza Marta i Slawek
Wybierając tę restaurację w Lany poniedziałek sugerowałam się przede wszystkim nazwiskiem firmującym restauracje. Będąc w Polsce zawsze mam ochotę na dobra stara polską kuchnię. Powitanie miłe, stolik szybko przygotowany na 6 osób, niestety bez serwetek. Przygotowywane posiłki w przestronnej, otwartej kuchni. Schabowy z dodatkami rewelacyjny ponoć: sama nie jadłam. Najlepszy. Polędwiczki z grzybami leśnymi dobre...Grzybów jak na lekarstwo. Buraczki nie nasz smak i zdecydowanie za wiele zasmażki...Zupa fasolowa dobra choć, niektóre fasolki zdecydowanie przypalone. Mnie najbardziej smakował poczęstunek chlebek, bułeczki, smalec (palce lizać!!! oraz ogórki. Na deser się nie skusiliśmy, gdyż ciasta stały czas na stoliku bez żadnego nakrycia. Największym minusem są toalety. Łooo Boże... Czegoś takiego baaardzo dawno nie widziałam, choć jeżdżę długo po świecie... Przy wyjściu rzucono nam ledwo słyszalne do widzenia . Nie byliśmy specjalnymi gośćmi, ale odczuwałam dyskomfort i klasyfikację w obsłudze gości (na lepszych, znajomych i tych tylko z ulicy co w Szwajcarii np. u Kurta Schellera jest niedopuszczalne, bo każdy czuć musi się jako wyjątkowy. I tak się tam za każdym razem czuję. Tego w Restauracji U Kucharzy nie odczułam. Stąd moja ocena jako całokształt.