Images
ContributeFeedback
Contribute FeedbackKucharzowi tego dnia sypnęło się za dużo soli do jajecznicy bez jaj i do pasty makrelovej. Ta druga w lokalu na Poznańskiej smakowała o wiele lepiej. Za to pieczywo i ogórki z Hajnówki zawsze na poziomie! :
Nie po raz pierwszy okazuje się że można jeść smacznie bez mięsa! Tel Aviv jest na to świetnym przykładem! Każdy znajdzie coś dla siebie zaczynając od wymyślnych desek, na których można spróbować różnych smaków, poprzez większe dania z ryżem bądź humusem, na zawijanych pitach kończąc. Sałatka „nie wiem co mam wziąć” z dodatkowym sosem mango chipotle oraz humus coco curry skradły moje serce. Jedynym minusem jest malutki lokal, w którym często jest dużo wygłodniałych klientów :
Ciekawe miejsce na śniadanie dla osób na diecie bezglutenowej i wegetarian. Miła i konkretna obsługa, sympatyczny „ogródek” przy ulicy. Zamówiliśmy deskę „wszystkiego” oraz tradycyjne śniadanie. Na uwagę z wybranych przez nas dań zasługuje „smalec”, falafele, oraz niesamowicie chrupiąca marchewka z kuminem. Na deser pyszny wybór ciekawych mieszanek herbat. Wszystko ładnie, smacznie podane chociaż mogłoby być mocniej ciekawiej przyprawione, hummus uwielbiam i ten był po prostu w porządku, choć to także kwestia upodobań indywidualnych ... Poranek mały ruch czekaliśmy ok 15 min.
Trafiłem na ofertę tego lokalu podczas jednej z weekendowych imprez w Hali Gwardii. Wiele lokali na wspólnej przestrzeni prezentuje tu swoje produkty. Skusiłem się na zupę harira. Jej podstawą jest soczewica i soczewica i bulion. Do tego dochodzą rozmaite przyprawy i dodatki warzywne. Stąd zupa ta może mieć wiele odmian. Moja była delikatna w smaku, z dodatkiem kolendry. Zamówiłem dwie porcje na wynos. Po dodarciu do domu nadal była ciepła. Ciekawy smak, wart poznania, choć osobiście wolę mocniejsze ingrediencje. Bardzo sympatyczna i pomocna obsługa. Widać, że pracują tu ludzie z pasją.
Wstąpiłam dziś dręczona głodem do Tel Avivu, który zastąpił Hummus bar. Wrażenia mam raczej pozytywne, choć jest to zadowolenie umiarkowane. Zamówiłam polecaną lemoniadę z mango i zestaw falafelków z ziemniaczanymi łódeczkami, surówką Waldorf i sosami. Napój, który miał być słodki odznaczał się raczej trudną do zidentyfikowania goryczką, której pochodzenia nie mogłam określić (gorzkie części cytryny? i początkowo z racji kruszonego lodu był na tyle gęsty, że trudni go było wciągnąć za pomocą słomki. Danie główne było sycące, najbardziej mi chyba smakowały sosy aioli i harissa. Stosik małych falefelków okazał się niestety dość suchy, przyjemniej konsumowało mi się ziemniaczane wedgesy z dipami. Pomysł na surówkę bardzo ok czerwona kapusta i żurawina, ale jak dla mnie przydałoby się więcej przypraw, nie wzgardziłabym też większą jej ilością, bo ginęła w tym węglowodanowym szaleństwie ; Na plus miła pani kelnerka, choć z ogródka ciężko być dostrzeżonym w kwestii rachunku. Reasumując nie było źle, ale nie wiem czy powtórzę wizytę.